Oh my Shoryu ! Tokoname kyuusu nauka

Wypadek:


Jak wiadomo smak herbaty najlepiej poznaje  sie:
-" w wyciszonym  kontemplacyjnym nastroju"
- dobrane naczynia  powinny   sluzyc nie tylko do odpowiedniego parzenia listkow , dodatkowo  mogą czegos nauczyc czy poprawic humor.
W spokoju i skupieniu - tak powinno  przebiegac  parzenie  herbaty ...Jesli  nie ma takiej  harmonijnej otoczki  herbata  nie dostarczy  wielu niuansow  czy  wibracji.


  W chaotycznym otoczeniu   -  mozemy  spodziewac sie dodatkowych nieprzyjemnych zdarzen..
Tak tez sie stalo :uchwyt od przykrywki czajnika   zostal urwany .Tzn. przez  nieuwage ,  zbyt nachalne czyszczenie imbryka po " fusach fukamushi cha " -
Wymachiwanie  naczyniem  brak  wyczucia- i spada  przykrywka. 
:

 efekt  jest  taki.

Co ciekawe  ukazal  sie prawdziwy kolor glinki z ktorego wykonano  czajnik-   chyba  cos tu nie jest  tak.....



Czajniczek tokoname Shoryu  powoli  pokazuje  swoje  prawdziwe oblicze-
Czerwona -masa pokryta czarna  farba ?    Trzeba  bedzie  poradzic  sie u  Mr. TAKAPPY - specjalisty , krytyka  z Tokoname.    Poprosze  o wyjasnienie  o co tu chodzi    Czajniki  sygnowane  jako SHORYU sa  dosc znane ,




 prawdopodobnie  istnieja  rozne  techniki  produkcji  .



a tu juz podklejona  przykrywka -   nie trzeba  bylo  stosowac " Kinstugi  "  coraz bardziej popularnej  metody  naprawiania ...potluczonej  ceramiki . Wlasciwie  neo-instant Kintsugi - bo tradycjna technika  naprawy nalezy do specjalistow  profesjonalistow.




Komentarze

  1. Wyglada na to ,ze nic juz nie jest takie jak nam sie zdaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy czarny kolor nie jest przypadkiem rezultatem wypalania z wykorzystaniem redukcji, bez dodatkowego szkliwienia/barwienia? Np. mój Hōryū, którego zabrałem tu ze sobą, również jest cały czarny (chociaż może bardziej matowy od Twojego czajniczka), tylko dookoła brzegu ma zostawioną czerwonawą obwódkę, w razie czego nie ma więc niespodzianki i wiadomo od początku, jakiego koloru jest glinka pod powierzchnią.

    Tak się składa, że też mi ostatnio pękł (a niedługo później jeszcze jedna z nowych czarek...) i musiał przejść już w sumie trzecie klejenie w "karierze". Zastanawiałem się poważnie, czy tym razem nie oddać go w ręce speca od kintsugi, ale im większe pęknięcia, tym więcej trzeba zapłacić, więc "pospawałem" go znowu nietoksycznym (podobno) klejem. Strasznie szkoda byłoby się z nim rozstać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I pomyslec ze Japonczycy juz bardzo dawno opracowali techniki naprawy potluczonej ceramiki. Jest faktem ze poczas elitarnych spotkan herbacianych uzywa sie naczyn z przed 300-400 lat.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz